Rozmowa Magdaleny Szumiec z Cezarym Łazarewiczem, znanym reporterem, laureatem Nagrody Literackiej „Nike” za tom „Żeby nie było śladów. Sprawa Grzegorza Przemyka”, który przewodniczył jury konkursu „Pokolenie Solidarności”, zorganizowanego przez Instytut Literatury.

Jak pan myśli, dlaczego temat „Solidarności” do tej pory znajduje dość znikome odzwierciedlenie w literaturze?

Wydaje mi się, że dopiero nadchodzi czas, kiedy literatura zainteresuje się tym tematem. Po upadku komunizmu zaczęło się hagiograficzne opisywanie tego zjawiska, ale to nie był dobry czas na taką literaturę,  gdyż niegdysiejsi liderzy opozycji zaczęli między sobą walczyć. Główni bohaterowie „Solidarności” podzielili się na dwie grupy – na tych którzy poszli do polityki i tych, którzy nie poszli i z tego powodu odczuwali frustrację. Szybko więc to, co było jednym z najpiękniejszych wydarzeń XX wieku, zepchnięto na margines. Wydaje mi się jednak, że za chwilę nastąpi powrót do mitotwórczej roli „Solidarności” z lat 80. Oczywiście pod warunkiem, że bohaterowie tamtych wydarzeń nie będą chcieli narzucać pisarzom swojego punkt widzenia, bo to znowu może spowodować powrót do hagiografii.

Czy prace, które wpłynęły na konkurs „Pokolenie Solidarności”, odcinały się od takiego hagiograficznego podejścia do tematu?

Na pewno te, które zostały przez nas nagrodzone. Staraliśmy się wybrać dobre literacko powieści i to chyba nam się udało. W przypadku tekstów non-fiction zależało nam także na tym, żeby stanowiły one rodzaj dokumentu.

Jakie książki jury pod pana przewodnictwem nagrodziło w kategorii powieść?

Pierwszą nagrodę otrzymała praca Joanny Marat pt. „Krótka historia naszego podwórka”. To jest książka, w której wydarzenia związane z „Solidarnością” stanowią tylko tło. Przy tym świetnie się ją czyta, gdyż opowiada nie tyle o bohaterach, co o zwykłych ludziach. Na dodatek autorce udało się perfekcyjnie odtworzyć realia, klimat i atmosferę tamtego czasu. Z kolei „Przyszłość nie jest już tym, czy kiedyś była” Agnieszki Sadowskiej, przypomina mi moją ulubioną książkę z dzieciństwa, czyli „Godzinę pąsowej róży”, której bohaterowie przenosili się w czasie. Agnieszka Sadowska stara się przemówić do młodego czytelnika, opowiada mu o przeszłości nie dość że prawdziwie, to jeszcze ciekawie. Ani przez chwilę nie przynudza.

Czym charakteryzowały się nadesłane na konkurs prace non-fiction?

To były raczej wspomnienia, choć pierwszą nagrodę otrzymał  tekst „Słowa, słowa, słowa” Patrycji Pelicy, opisujący drukowane wówczas ulotki. Autorka skupiła się na tym, czym one były, jak się je produkowało. Patrycja Pelica dotarła do różnych ludzi, którzy opowiedzieli jej bez nadęcia, bez poczucia własnej wielkości, jak to naprawdę było w latach 80. Mam wrażenie, że dzięki takim tekstom możemy lepiej zrozumieć tamtą epokę.

Czego dotyczy historia opisana przez Jana Martiniego, zatytułowana „Solidarność. Wspomnienia i konkluzje”?

Ta opowieść mnie szczególnie poruszyła. Pochodzę z Darłowa, a Jan Martini opisał powstanie „Solidarności” w takim małym ośrodku, jakim było Koszalińskie Pobrzeże. Mimo tego, że się interesowałem tą tematyką, zupełnie nie znałem tej historii. Autor przedstawił ją w lekki sposób, podając mnóstwo faktów. Zapytałem go nawet, jakim cudem on to wszystko zapamiętał. Przyznał, że korzystał z listów, które wtedy wysyłał do żony. To są takie skarby, które pozwalają nam wczuć się w epokę „Solidarności”, stanu wojennego, zobaczyć więzienia, w których siedzieli działacze związkowi.

Praca ta została nagrodzona ex aequo z tekstem Krzysztofa Stasiewskiego „Poker face”.

To jest opowieść zwerbowanego agenta, bez osądzania jego czynów, w której najistotniejsze są technicznie szczegóły, dotyczące tego, jak zaproponowano mu współpracę, dlaczego się na nią zgodził i co z tego później wyniknęło. To ważny tekst pokazujący, jak działał komunistyczny system, w jaki sposób łamano ludzkie życiorysy, w jak perfidny sposób opanowano sztukę nakłaniania do współpracy. Dlatego lektura „Poker face” była dla mnie niezwykle ciekawa. Wszystkie nazwiska zostały tu wprawdzie zmyślone, ale sama historia jest prawdziwa. Są w niej szczegóły, których nikt nie mógł wymyślić.

A co ciekawego znajdzie czytelnik w biografii prokuratora Stefana Śnieżki, którą napisał Kazimierz J. Wosiek?

To jest niezwykle ciekawy tekst, gdyż opowiada on bardziej o człowieku niż o działaczu. To opowieść o człowieku niezłomnym, która powstała na podstawie kilkunastu wielogodzinnych rozmów z bohaterem.

Czy istnieje szansa, że środowisko literackie zajmie się niebawem szerzej tak ważnym dla naszej historii tematem, jakim jest „Solidarność”?

Liczę na to. Są już pierwsze sygnały, że ruch ten staje się atrakcyjny dla twórców i to nie tylko tych piszących. Świadczy o tym choćby musical „1989”, poświęcony bohaterom „Solidarności”. Odnosi on duże sukcesy, publiczność chce go oglądać. Może niedługo odkryją to pisarze i znajdzie on odzwierciedlenie w literaturze. A taki konkurs, jak „Pokolenie Solidarności” zorganizowany przez Instytut Literatury tylko temu sprzyja.

 

Werdykt konkursu Pokolenie Solidarności: powieść i non-fiction (drugi nabór)