

Premiera powieści „Iskra i kamień” Pawła Hohmanna
24.10.2020, 21:00-22:00
Zapraszamy serdecznie na wirtualną premierę powieści Iskra i kamień Pawła Hohmanna. Książka zdobyła nagrodę główną w II Ogólnopolskim Konkursie na Książkę Literacką „Nowy Dokument Tekstowy” w kategorii epika. Spotkanie poprowadzi Patryk Kosenda.
CZAS: sobota, 24.10.2020, godz. 21:00
MIEJSCE: fanpage Instytutu Literatury
O KSIĄŻCE
Kim jest Paweł Kłosowski? Wizjonerem czy nieudacznikiem? Legendą kina czy beztalenciem? Na pewno golemem zlepionym z celuloidowej taśmy, klasyków kinematografii i brawurowej wyobraźni Pawła Hohmanna, który w prozatorskim debiucie wirtuozersko rozgrywa postać swojego głównego bohatera. Autor z postmodernistyczną galanterią zaprasza nas w podróż przez historię XX-wiecznego kina. Jak to z historią bywa – roi się w niej od kreacji, przekłamań, punktów widzenia zależnych od punktów śledzenia akcji. Hohmann montuje narracje, rozrzuca tropy jak popcorn na sali kinowej, kontroluje emocje odbiorcy wzorem Todda Haynesa i kultowego Velvet Goldmine. Kim jest Paweł Kłosowski? Zadecydujecie sami.
„Iskra i kamień jest książką, która nie pozostawia obojętną. Ujęła nas – ba, podbiła! werdykt wydany został w trybie aklamacji – niezwykle zręczna polifoniczna budowa, chciałoby się powiedzieć – stosowana ze znakomitym efektem „zmienna ogniskowa”, pozwalająca zbliżać się do głównego bohatera, artysty i bawidamka, w sposób zawsze zapośredniczony: poprzez relacje, recenzje jego prac, opinie jego przyjaciół i ludzi mu niechętnych. Całość portretu, podana w mikropowieściach, tworzy nie tylko niejednoznaczny i intrygujący konterfekt fikcyjnego artysty, lecz także ułamkowy, ale w tej ułamkowości wyjątkowo trafny obraz sztuki popularnej XX wieku, świata podzielonego żelazną kurtyną, wyobraźni kultury masowej i pytań o sztukę jako (nie)zdolną do opowieści prawdziwych o prawdziwych ludziach.”
(fragment laudacji jury)
FRAGMENT POWIEŚCI:
„Nad Kłosowskim stale unosi się widmo porażki. Jego biografia jest dla mnie przykładem krachu. Proporcje szczęścia i fatalnych zbiegów okoliczności niemal się równoważą, kiedy tylko spróbujemy na serio opisywać los Piotra. Jeżeli na szalach wagi położymy złe i znakomite momenty, jakie przeżywał Kłosowski na swojej drodze ku sławie, łatwo zauważymy, że panuje tutaj dziwaczna symetria. On jest doskonale bilansującym się zerem. Dlaczego wszystkie jego filmy były nieudane? A jednocześnie popularne? Kobiety, które spotykał – niezwykłe, a on przeciętny? Pytania moglibyśmy mnożyć. Najczęściej brał za duży rozbieg. Szarżował. Marzenia a rzeczywistość to przecież dwie jakże różne sprawy. Piotr chodził po szachownicy. Raz białe, raz czarne dni pojawiały się w jego samotnym życiu. Radość i ból, gdy z oddali na nie spojrzeć, tak doskonale się ze sobą przemieszały w biografii Kłosowskiego, iż dają nam dziś obraz szarej mgły.
Jego ulubionym malarzem był Mikołaj Czernyj. Najsłynniejszy „portrecista” luster, chromu, szyb i kryształów. Uwieczniał szklaneczki, karafki, odbijające się w butelkach widoczki z lustrem w tle albo puchary półprzezroczystego, ciemnoczerwonego soku malinowego z ogromną srebrną łyżką zanurzoną w środku. Obserwował kręgi na wodzie, światłocień brylujący wewnątrz letniej dąbrowy, tęczę, blask matowiejący od chuchnięcia w zimną szybę, migotanie kropelek wody rozłożyście pokrywających stary parapet. Malarz niczego.”