Wojna w Ukrainie zmieniła ich życie, sposób postrzegania świata. Ale wciąż pozostają artystami, którzy za pomocą sztuki chcą wyrażać siebie. Robią to, przygotowując przedstawienia teatralne i kręcąc filmy. 31 maja o godz. 18.30 ukraińska grupa artystyczna GRAM group zaprezentuje na scenie Instytutu Literatury performatywne czytanie scenariusza zatytułowanego „Człowiek”.

Jest 2022 rok. Rosja zaatakowała Ukrainę. Młoda kobieta razem z matką i siostrami szuka schronienia w Berlinie. Muszą poradzić sobie w obcym miejscu, znaleźć tam warunki do życiu i zaadoptować się do nich. Ola jest artystką, więc aplikuje o stypendium twórcze. To tylko pobieżne streszczenie scenariusza „Człowiek”. Zostanie on przeczytany ze sceny przez ukraińskie aktorki, w tym Marikę Yunt i Fannię Malinovską, która jest też reżyserką pokazu.

– Powstał on w oparciu o opowiadanie ukraińskiej pisarki Olhy Kobylianskiej, której twórczość zainteresowała mnie, gdyż tak jak ja była feministką. Żyła na przełomie XIX i XX wieku w Bukowinie i już wtedy zwracała uwagę na problemy kobiet. Tekst, którego scenicznej adaptacji dokonałam, opowiada o młodej dziewczynie. Po tym jak jej ojciec stracił pracę, musiała zająć się rodziną i wyjechać z nią na prowincję. Jako kobieta niezależna chciała być odpowiedzialna za najbliższych, ale poniosła tego konsekwencje. W nowym miejscu nie mogła się realizować, robić tego, co najbardziej lubiła, czyli chodzić do teatrów czy na koncerty. To skojarzyło mi się z sytuacją wielu ukraińskich kobiet, które z powodu wojny zostały zmuszone do opuszczenia domów i urządzania na nowo swojego życia – mówi Fannia, która sama nie znalazła się na szczęście w takiej sytuacji, ponieważ do Krakowa przyjechała jeszcze przed eskalacją agresji Rosji na Ukrainę.

Razem z Denisem Hryshchukiem, pomysłodawcą spektaklu, zdecydowała się opuścić Ukrainę już w 2018 roku. Wcześniej Denis zrozumiał, czym naprawdę jest tocząca się od kilku lat wojna. Stało się to, kiedy razem z przyjacielem, reżyserem filmowym, pojechał na wschód, w okolice Donbasu, by nakręcić film o tym, jak Rosjanie, tzw. „zielone ludziki”, przeprowadzają  ataki wojskowe i okupują nieswoją ziemię. Trafił tam do niewoli, w której spędził trzy miesiące. Z Fani poznali się, kiedy ona pracowała jako tłumaczka wojskowa. Razem założyli w Kijowie grupę artystyczną GRAM group, zajmując się sztukami wizualnymi, tworząc instalacje, a także filmy dokumentalne, performance… Ich działania koncentrowały się wokół koncepcji pamięci, zmian w miejskiej przestrzeni, postradzieckiej tożsamości Ukraińców, a także wojennej traumy. Gdy przeprowadzili się do Krakowa, dzięki rezydencji otrzymanej w Instytucie Literatury, mogli kontynuować swoje artystyczne projekty, których podsumowaniem jest czytanie performatywne sztuki „Człowiek” i planowany w niedługiej przyszłości krótkometrażowy film. Będzie on także oparty na opowiadaniu Olhy Kobylianskiej, ale znajdą się w nim autentyczne historie uchodźcze.

Podobne do tych, jakie mają za sobą niektóre aktorki grające w przedstawieniu Fanni – Daria Chuba czy Malvina Korzh. Drastyczne przeżycia ominęły na szczęście odtwórczynię głównej roli, Marikę Yunt, która do Polski przeprowadziła się 8 lat temu.

– Przyjechałam tu do przyjaciół ze szkoły i zakochałam się w Krakowie. W Kijowie studiowałam architekturę wnętrz i pracowałam jako projektantka. Teraz zajmuję się branżą modową i gram w filmach. Można mnie zobaczyć na przykład w epizodycznej roli w serialu „Papiery na szczęście” – opowiada Marika.

Dla niej wybuch wojny był prawdziwym szokiem, choć od dłuższego czasu przeczuwała, że coś złego może się stać. – Z tego powodu miałam problemy ze snem. Ale tej nocy, kiedy zaatakowali nas Rosjanie, spałam – co dziwne – wyjątkowo dobrze. Od razu zadzwoniłam do mamy, która, choć była w Kijowie, jeszcze o niczym nie wiedziała. Ja z kolei  nie wiedziałam, jak od tej chwili zmieni się moje życie. Na długo zapomniałam o mojej prywatności, moich marzeniach. Zajęłam się pomaganiem uchodźcom. Organizowałam punkty pomocy, przyjmowałam ludzi w domu, działałam jak w amoku, ciągle byłam czymś zajęta.

– Myśmy w naszym domu także udostępnili pokój uchodźcom. Jeździliśmy na dworzec i zabierali stamtąd ludzi, pomagając im się przedostać do punktów docelowych – dodaje Fanni, która do dzisiaj z przerażeniem wspomina dzień, w którym dowiedziała się o ataku Putina. – Nocowali u nas znajomi, którzy zdecydowali się opuścić Ukrainę, gdyż sytuacja już wyglądała nie najlepiej. Zbudzili nas o 6 rano, bo jechali do Szwajcarii. Denis spojrzał na komórkę i zaczął krzyczeć, że się zaczęło. To było straszne, nie byłam w stanie dodzwonić się do rodziny. Tego dnia miałam umówione badania w szpitalu, z których nie mogłam zrezygnować. Jechałam komunikacją miejską i płakałam.

Te emocje reżyserka postanowiła wykorzystać w swoim spektaklu, który będzie podsumowaniem rezydencji w Instytucie Literatury. Twórcy zapraszają na pokaz 31 maja o godz. 18.30 społeczność ukraińską, gdyż czytanie performatywne będzie odbywać się w ich języku. Zapis wideo z odczytu (z polskimi napisami) będzie dostępny na portalu Posestry, prezentującym literaturę polską i ukraińską.

– Planujemy także dyskusję, w której wezmą udział uchodźcy. Chcielibyśmy, żeby odnieśli się do tego, co zobaczą i podzielili się z nami swoimi historiami. Będzie to dla nas ważne doświadczenie – dodaje Fanni, która na razie tak jak Marika zamierza zostać w Polsce.

– Po tym co się wydarzyło, niczego już nie planuję – twierdzi aktorka. – Kiedyś nie myślałam o tym, że opuszczę Kijów, a jednak to zrobiłam. Teraz mam uczucie, że mój dom jest w Krakowie. Co się dalej stanie, trudno przewidzieć. Na razie cieszę się, że mogę zagrać w „Człowieku”, gdyż bardzo polubiłam moją bohaterkę. Jest ona buntowniczką, potrafiącą walczyć o swoje prawo do wolności i w imię tego łamać zasady. Ale choć na pozór wygląda na twardą, to w środku jest bardzo wrażliwa. I w tym trochę przypomina nas wszystkich.

 

Eliza Tropke