Mój bohater ucieka od przeciętności, czyli stylu życia, który uśrednia człowieka, który nie pozwala mu się do końca realizować. Iwo wykracza poza format, który mu proponuje świat. Robota w korporacji i karta z debetem nie do końca go zadowalają. To niezadowolenie popycha go do przodu – mówi Mateusz Parkasiewicz, autor powieści „Georgia”, laureat konkursu „Nowy Dokument Tekstowy”.
Opisujesz pokolenie młodych ludzi, którzy już na początku swojej drogi zetknęli się z bezdusznym systemem korporacyjnym, z fałszywymi obietnicami zachodniego świata, który tak naprawdę nie ma im zbyt wiele do zaoferowania. Postanawiają więc od tego uciec. Jaki kierunek obierają?
To jest ucieczka od przeciętności, czyli stylu życia, który uśrednia człowieka, który nie pozwala mu się do końca realizować. Iwo wykracza poza format, który mu proponuje świat. Robota w korporacji i karta z debetem nie do końca go zadowalają. To niezadowolenie popycha go do przodu.
Dlaczego ucieka właśnie do Gruzji?
Gruzja to pogranicze światów, przestrzeń, w której te światy się ze sobą zazębiają. Gruzja jest takim tyglem, Gruzini sami wiedzą, że żyją między Europą a Azją i muszą się wobec tego określać. W ich kraju zderzają się ze sobą różne światy. Ciekawa jest odpowiedź na pytanie, co te zderzenia rodzą.
Co może twojemu bohaterowi dać Gruzja?
Coś, czego brakuje mu w dotychczasowym życiu, coś, czego nie może dać mu Zachód. Iwo chce być outsiderem, buntownikiem, z lekko punkowym odchyleniem. To jego pragnienie wynika z rozpaczy, choć nie widać tego na pierwszy rzut oka. Bo to jest też powieść o sile wewnętrznej, której ten bohater poszukuje, by móc funkcjonować.
Rzeczywiście, Zachód nie daje mu dobrych widoków na przyszłość. Iwo mówi o tym z właściwą sobie ironią: „Trzeba było zostać w Polsce. Robić paymenty w banku, ciągnąć te trzy i pół koła, siorbać przy tym paskudne, piaskowe late, no i kredyt wziąć. Po robocie głosić społeczeństwu, że liberalizm to wolność”.
Dla Iwo jest to straszliwa perspektywa. Na dodatek to jest świat wyzuty z tajemnicy, za którą on tęskni. Wszyscy w nim mają odpowiedź na wszystko, psychologia odpowiada na pytania, które jeszcze wczoraj znajdowały się w sferze duchowości.
Szczególnie, jeśli jest się w stanie ducha twojego bohatera. Jaki to stan?
Może się wydawać, że to jest apatia, znudzenie, ale tak naprawdę jego stan wynika z chęci życia. W ferworze dnia codziennego nagle zaczyna się orientować, że nie tak miało to wszystko wyglądać. Życie jest szersze, większe niż rozwiązania, które mu podsuwa świat. Do przodu popycha go miłość do życia w pełnym wymiarze, chęć doświadczania tego, co się dzieje w miejscach, w których się nigdy nie było. On pragnie zderzyć się ze światem, który kryje jakąś tajemnicę.
Poznajemy go nad ranem w podłym hostelu w Tibilisi, wśród takich jak on outsiderów. To są ciekawe typy.
To są ludzie, którzy nie prowadzą swojego życia na smyczy. Każdy z nich jest bardziej lub mniej poturbowany. Jest Wala, która ma specyficzne podejście do religii. Mówi, że trzeba kochać ciałem, bo w duszę nie każdy wierzy. Jest Gogi, który z jednej strony płonie miłością do Davida Bowie’go, Micka Jaggera i całej kontrkultury, a z drugiej tęskni do tego sojuza, który, jaki był, taki był, ale właśnie w takim systemie upłynęło jego dzieciństwo.
Pozostał w nim sentyment, tęskni za niegdysiejszym życiem.
Nie chciałem, żeby ta powieść była wyzuta z sentymentu, który jest częścią naszego życia. Zauważam taką tendencję, nawet wśród ludzi, którzy zajmują się popkulturą, że sentyment to jest coś wstydliwego. A przecież wszyscy za czymś wzdychamy. Ja samego siebie chciałem też skonfrontować z sentymentami, które we mnie siedzą.
Co poza tym łączy twoich bohaterów? Czy oni mogą na siebie nawzajem liczyć?
Myślę, że to pytanie także towarzyszy tym ludziom, gnieżdżącym się w tym multikulturowym tyglu. Oni tak naprawdę do końca nie wiedzą, czy mogą liczyć na drugą osobę. Relacje międzyludzkie zawsze zawierają zresztą ten pierwiastek niepewności. Ale myślę sobie, że albo będziemy sobie ufać, albo przepadniemy. Choć dzisiaj różnego rodzaju trendy każą nam patrzeć na wszystko podejrzliwie, podchodzić do życia jak pies do jeża. Prawda jest jednak taka, że jeżeli nie będziemy sobie do końca ufali, a nawet walczyli o bliskie relacje z innymi, to nasza przyszłość rysuje się w średnio miłych barwach.
A czy Iwo może zaufać Kecie, dziewczynie, którą spotyka w Tibilisi?
To jest pytanie też o to, czy on potrafi zaufać nowemu światu, w którym się znalazł, gdyż Keta jest jego reprezentantką. Bardzo by chciał jej zaufać, słowo miłość ma dla niego znaczenie. On się w ten związek rzuca jak w głęboką wodę, nie zadając żadnych pytań. Rzuca się z klifu w morze, mówiąc aniołom – łapcie mnie.
Ale Keta nie jest chyba typem kobiety, która by go złapała i wyciągnęła za uszy z wody.
Raczej nie. Keta jest trudną osobą, ale ma w sobie dużo dziewczęcości, której nie chciałaby się pozbywać. Ta mentalna dziewczęcość jest dla niej samej swego rodzaju wartością, chucha na nią i dmucha. Ona usiłuje się ustabilizować, ale chce zrobić to w taki sposób, by nie zgubić w sobie pierwotnej uczuciowości, a co za tym idzie dążenia do piękna i miłości.
To jest tym bardziej dojmujące, że Keta jest osobą poranioną przez życie.
I to jeszcze bardziej uświadamia bohaterowi, że świat, do którego się wyrwał, wcale nie jest tak idealny. Łatwo jest, siedząc gdzieś w środku Europy, wyobrażać sobie, że daleko żyje przemiły ludek, do którego przyjadę i będę – jak to Iwo mówi – tańczył lokalne tańce i karmił kury. To trochę naiwne spojrzenie. Ten miły ludek też ma pod górkę.
A czy różnice kulturowe pomagają bohaterowi w kontaktach ze spotkanymi ludźmi czy wręcz przeciwnie, przeszkadzają?
Oczywiście już zderzenie różnych backgroundów kulturowych staje się problematyczne. To stawia przed nim całkiem poważne wyzwania. Iwo z Ketą nie różnią się przecież tylko tym, że on przerabiał w szkole Adama Mickiewicza, a ona Galaktiona Tabidze. Różnice między nimi wynikają też z odmiennych uwarunkowań ekonomicznych. Iwo pracował w korporacji, zarabiał pewnie trochę powyżej średniej krajowej. Keta natomiast jest z biednego domu, trudnego środowiska. Ta różnica nadaje ton ich relacji.
Poza tym Iwo patrzy na Gruzję z perspektywy człowieka, który ma paszport Unii Europejskiej i zawsze może do niej wrócić.
To jest bardzo bezpieczna sytuacja. Choć jej bezpieczeństwo wkracza w pewnym momencie lekkie trzęsienie ziemi. Dzieje się tak, kiedy kończy mu się kasa. Powrót do Polski staje się wtedy problematyczny.
Sam doprowadził do tej sytuacji, nie myślał o tym, żeby zostawić sobie pieniądze na bilet. Czy to przypadkiem nie jest charakterologiczny typ Piotrusia Pana, broniącego się przed byciem dorosłym?
On dąży do zachowania emocjonalności dziecka, delikatności w obejściu ze światem, choć ten świat chce mu ją wydrzeć. Czy to jest niedojrzałość, ucieczka przed dorosłymi zachowaniami? Możliwe, choć ja dostrzegam w tym również chęć zakonserwowania się swoich uczuciach, w tym co dobre, piękne i czyste. Może dlatego Keta, która jest bardziej pragmatyczna, czuje, że nie może znaleźć w nim oparcia. I może myśli o nim jak o Piotrusiu Panie, choć w książce tego tak nie określa.
A myślałeś o tym, kim mógłby być twój bohater za dziesięć lat?
Nie mam pojęcia, gdzie mógłby wtedy być. Ale niezależnie od tego, na pewno często by wspominał wydarzenia z przeszłości, może umiałby już pogodzić to, co mu się przydarzyło z wymaganiami stawianymi przed nim przez świat. Świat, który wymaga od niego, porzucenia niedojrzałych fantazji, całego tego piotrusiopanostwa.
Tobie też zdarzało się uciekać przed dorosłością? Ile z ciebie ma Iwo?
Nie raz mi się to zdarzało. Iwo na pewno nie jest mną, nie jest to moje alter ego, ale jakaś część mnie pływa sobie w tym bohaterze. Ma on ze mną tyle wspólnego co z wieloma ludźmi z mojej formacji pokoleniowej. Ja, tak jak wiele osób w moim wieku, szukam rzeczy fundamentalnych, bez których nie wyobrażam sobie życia.
Rozmawiała: Magdalena Huzarska-Szumiec