fot. Grzegorz Kozakiewicz

Upowszechnienie w ramach Kanonu Polskiego mniej znanych albo zapomnianych dzieł sprawi, że nasza literatura w końcu się zrośnie i wróci do normalności, którą straciła między 1939 a 1989 rokiem – mówi Józef Ruszar, dyrektor Instytutu Literatury.

 

Kiedyś Mark Twain powiedział, że „klasyka to książki, które każdy chciałby znać, a nikt nie chce ich czytać”. Czy jest to jeden z powodów, dla którego Instytut Literatury tworzy Kanon Polski?

Tak, choć może nasz kanon nie jest z ducha Marka Twaina. Mam taką teorię, że ludzie dzielą się na takich, którzy muszą coś zawsze czytać, i takich, którzy uciekają w popłochu od słowa pisanego, choćby z tego powodu, że odzwyczajono ich od czytania.

I Kanon Polski ma im pomóc odkryć ponownie świat literatury?

Nie, ponieważ Kanon Polski nie jest dla wszystkich. Nie zamierzamy nikogo do niczego zmuszać. Powstaje on dla tych, którzy czytają i chcą mieć pewną wskazówkę w doborze wartościowych książek napisanych w ciągu ostatnich 100 lat, po 1918 roku. Choć w tym wyborze zdarzają się wyjątki od reguły. W ramach Kanonu ukazało się kilkanaście pozycji dotyczących romantyzmu. Ten okres literacki wywarł bardzo duży wpływ na wielu współczesnych twórców – romantyzm to tradycja nie do uniknięcia.

Czym dokładnie jest Kanon Polski?

To są dzieła, bez których zrozumienie polskiej literatury jako całości jest niemożliwe, bez nich obraz będzie ułomny. Talent pisarski może być nieokrzesany, samorodny, nieoszlifowany jak grudka złota, której złotnik nie wziął na warsztat, ale już ważne dzieło literackie nigdy nie powstaje w próżni. Nawet najwięksi awangardyści odnoszą się do czegoś, co było przed nimi; muszą się z kimś ścigać.

Do kogo skierowany jest ten projekt?

Do polskich elit intelektualnych, by przypomnieć im o zapomnianych, ale też często nieznanych, bardzo wartościowych pisarzach. Skierowany jest on do środowiska akademickiego, studentów, ale też do polonistów szkół średnich. W Kanonie Polskim znalazły się nie tylko wznowienia wielkich dzieł czy mniej znanych utworów prozatorskich, poetyckich czy dramatycznych, ale też opracowania literaturoznawcze. Jeżeli wznawiamy Szkice piórkiem Andrzeja Bobkowskiego, to wydajemy je z dużą liczbą przypisów, obszernym wstępem i posłowiem. Zawierają one ważne wskazówki dla uczniów, dzięki którym mają szansę w pełni takie książki zrozumieć. Do Kanonu weszły też monografie poszczególnych autorów z antologiami będącymi wyborem wierszy czy opowiadań. To są wydawnictwa edukacyjne, które ukazują się w nakładzie 8 tysięcy egzemplarzy, z czego 7 tysięcy trafia bezpłatnie do bibliotek szkolnych i uniwersyteckich. Oprócz tego wydajemy serie naukowe. W ramach Biblioteki Pana Cogito ukazują się pozycje cięższego kalibru, będące na przykład pracami zbiorowymi powstałymi po konferencjach naukowych poświęconych jakiemuś pisarzowi albo pracami doktorskimi czy habilitacyjnymi. Inny nasz projekt to zbiory szkiców krytycznoliterackich – tu ukazały się choćby teksty Jana Błońskiego, Andrzeja Kijowskiego, Tomasza Burka. To są opowieści mistrzów o polskiej literaturze ostatnich 50 lat, napisane tak pięknym językiem, że trudno się od nich oderwać. Uzupełnia je seria Nowa Krytyka i Esej, która jest poświęcona współczesnej krytyce literackiej, zajmującej się tym, co ukazuje się w ostatnim czasie.

Kto wybierał książki, które znalazły się w Kanonie Polskim?

Zwróciliśmy się do setki literaturoznawców, krytyków literackich i samych literatów z prośbą, by wybrali swoje typy. Wbrew moim obawom, że będziemy mieć do czynienia z indywidualnościami i każda z tych osób może mieć inne typy, okazało się, że większość nazwisk pisarzy i ich dzieł się powtarzała. Ale to nie jest koniec dyskusji, bo Kanon Polski to projekt otwarty na dalsze sugestie.

Jakie kryteria muszą spełniać książki, by wejść do Kanonu Polskiego?

Te kryteria sam zasugerowałem respondentom, a wiążą się one ściśle z niestandardową sytuacją literatury polskiej, która od 1939 do 1989 roku znajdowała się w sytuacji anomalnej w porównaniu choćby z literaturą francuską czy brytyjską. Wyróżnię tu trzy rodzaje tych anomalii. Pierwszy dotyczy II wojny światowej, która przyniosła śmierć wielu pisarzy, przede wszystkim tych z młodego pokolenia (symbolem są poeci warszawscy, jak Gajcy czy Baczyński). Drugą anomalię spowodował komunizm, zwłaszcza jego pierwsze dziesięciolecia, kiedy to na twórczość literatów ogromny wpływ miały ideologia i cenzura, a więc brak możliwości swobodnej wypowiedzi. Spowodowało to, że wielu pisarzy wybrało emigrację. Emigranci przez prawie pół wieku cierpieli z powodu niemożliwości druku w Polsce i braku kontaktu z życiem swojego narodu, a to odcisnęło piętno na ich twórczości. Trzecią anomalią, z którą spotykaliśmy się w ówczesnej Polsce, była literatura bezdebitowa, czyli taka, która nie posiadała zezwolenia cenzury na rozpowszechnianie, stąd drugoobiegowe pisma literackie jak „Zapis” czy „Puls”. Na przykład poeta Jan Polkowski nigdy nie opublikował niczego w oficjalnym peerelowskim wydawnictwie; mógł zadebiutować tylko w podziemiu. Czegoś takiego nie było w zachodniej Europie.

Ma pan rację, ale z drugiej strony te anomalie przyniosły niezwykłą różnorodność naszej literatury. Czy Kanon Polski ją pokaże?

Tak, o to nam głównie chodzi. Bez wątpienia będzie miało na to wpływ upowszechnienie mniej znanych albo zapomnianych dzieł z tego okresu. Mam nadzieję, że dzięki ich ponownemu odkryciu nasza literatura w końcu się zrośnie i wrócimy do normalności. Oczywiście, w naszym Kanonie nie pominiemy bardziej znanych twórców, takich jak choćby Gustaw Herling-Grudziński. Mówię tu „bardziej znany”, choć tak naprawdę, w moim przekonaniu, dzieła żadnego z emigrantów nie istnieją w powszechnej świadomości tak mocno, jak książki pisarzy wydawanych w peerelowskich wydawnictwach. Nawet twórczość Czesława Miłosza, który miał najwięcej szczęścia, ponieważ dostał Nagrodę Nobla, a pod koniec życia wrócił do Polski, ta twórczość nie zakorzeniła się, jak na to zasługuje.

Nawet po 1989 roku?

Nawet. Jego twórczość, tak jak Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, wróciła głównie na uniwersytety. Jeżeli dzisiaj zapytamy człowieka, który zdał maturę, co wie o Gustawie Herlingu-Grudzińskim, daję słowo, że w najlepszym przypadku powie kilka wyświechtanych formułek i pochwali się znajomością opowiadania Wieża, bo to szkolna lektura.

Wierzy pan, że Kanon Polski to zmieni?

Nie w sensie masowym, bo to literatura trudna i wymagająca. Nasze książki kierujemy do czytelników, którzy znają emigranta – Witolda Gombrowicza, ale już z takimi twórcami jak Jan Lechoń, Kazimierz Wierzyński, Andrzej Bobkowski czy Józef Łobodowski mają zdecydowanie większy problem.

O jakich pisarzach jeszcze chce pan przypomnieć?

Na przykład o pisarzach epoki PRL-u, takich jak Janusz Krasiński, który siedział w stalinowskim więzieniu i napisał na ten temat parę świetnych opowiadań, a jego wybitne dramaty nie są znane. Chcę też przywrócić pamięć o jeszcze jednej kategorii twórców – pisarzach wykluczonych z publicznego dyskursu z powodu wojen kulturowych. Doskonałym przykładem może tu być Bronisław Wildstein czy Wojciech Wencel. Dzisiejsza krytyka literacka nie pisze już nawet paszkwili poświęconych autorom takim jak oni. Zostająpo prostu przemilczani. Należałoby również pamiętać o twórcach, którzy młodo umarli. Krzysztof Kamil Baczyński i Tadeusz Gajcy są często przypominani, choćby w kolejne rocznice Powstania Warszawskiego. Ale przecież mamy jeszcze innych poetów, którzy odeszli bardzo wcześnie, takich jak Andrzej Bursa, Rafał Wojaczek czy najmłodszy z nich – Tomasz Pułka. Ten ostatni naprawdę świetnie się zapowiadał, ale niestety utopił się w Odrze w wieku 24 lat. Jego twórczość zdążyła się zakorzenić tylko w środowisku młodych literatów, a naprawdę jest warta spopularyzowania. Właśnie wydaliśmy tom szkiców na jego temat pod redakcją Pawła Kaczmarskiego.

8 listopada odbędzie się w Warszawie promocja Kanonu Polskiego.

Wówczas przedstawimy listę 100 książek, które już wydaliśmy. Mowa tu o publikacjach, które ukazały się w języku polskim, ale i o tłumaczeniach, gdyż niektóre z tych pozycji wychodzą w Rumunii, w Ukrainie, na Litwie. Rozwijamy też współpracę z Czechami, Słowacją czy Chorwacją, ponieważ chcemy, by nasza literatura była znana także u naszych bliższych i nieco dalszych sąsiadów. Wydawaliśmy też książki w Rosji, ale obecnie nie jest to możliwe z przyczyn oczywistych. Wciąż czekamy też na dalsze sugestie wydawnicze.

Na jak długo zaplanowane jest tworzenie Kanonu Polskiego?

Takiego Kanonu nie da się przygotować w ciągu roku czy dwóch. Choćby napisanie nowych opracowań na temat jakiegoś autora, opatrzenie wznawianych dzieł nowymi przypisami, wymaga czasu. Kanon Polski jest największym tego typu projektem w historii Polski, obejmującym na razie około 300 książek. Dlatego będziemy nad nim pracować do 2027 roku.

Gdyby miał pan teraz zdecydować, to którą z wchodzących w jego skład książek zabrałby pan ze sobą na bezludną wyspę?

Odpowiedź na to pytanie jest niemożliwa, nie jestem w stanie podać jednego nazwiska ani tytułu. Dlatego pewnie byłaby to „Antologia współczesnej poezji polskiej”, którą, mam nadzieję, uda nam się wydać. Należę do osób, które nie czytają zbyt wiele prozy, za to nie wyobrażam sobie dnia bez przeczytania przynajmniej kilku wierszy. I najczęściej są to autorzy, których portrety wiszą w moim gabinecie: Tadeusz Różewicz, Zbigniew Herbert, Jan Polkowski… Bardzo ważne są też dla mnie Psalmy Dawidowe. Bez poezji byłoby mi bardzo ciężko, bo jestem uzależnionym od niej nałogowcem.

 

Więcej na temat Kanonu Polskiego:

10 ważnych informacji o Kanonie Polskim

Program wydawniczy Kanon Polski: lista książek wydanych i zaplanowanych do wydania