https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/d/db/Malczewski_Jacek_Polonia.jpg/1450px-Malczewski_Jacek_Polonia.jpgJacek Malczewski, Polonia, 1918

Bohaterka obrazu „Polonia” z 1918 roku ma twarz Marii Balowej, wielkiej miłości i muzy malarza. Podobno Malczewski, nie mogąc w 1914 roku walczyć za ojczyznę, postanowił poświęcić dla niej miłość do kobiety i rozstać się z Marią. Dlatego postać Polonii zrywającej okowy może być rodzajem przeniesienia prywatnych uczuć w inną sferę miłości, miłości do Polski – mówi historyczka sztuki, Urszula Kozakowska-Zaucha w rozmowie z Elizą Tropke. Kuratorka Działu Sztuki Nowoczesnej Muzeum Narodowego w Krakowie w pierwszym numerze kwartalnika „Trimarium” – pisma wydawanego przez Instytut Literatury, opublikowała interesujący artykuł pt. „Jacka Malczewskiego malowane dzieje”. Opowiada on o tym, jak malarz przygotowywał swoich rodaków do odzyskania niepodległości.

 

Czy twórczość Jacka Malczewskiego ma wydźwięk patriotyczny? Wydaje mi się, że nie jest to wcale takie oczywiste nawet dla ludzi, którzy znają jego malarstwo.

Może być nieoczywiste, bo twórczość Jacka Malczewskiego pod każdym względem jest nieoczywista, pełna zagadek, symboli, których wciąż nie rozumiemy. Jedno wiemy jednak na pewno: malował tak „żeby Polska zmartwychwstała”. Powtarzał to często swoim uczniom, namawiając ich, żeby podobnymi treściami wypełniali swoje obrazy.

Takie myślenie narzuca już data urodzin artysty – rok 1854 rok. To czasy, kiedy Polska była pod zaborami, a szanse na odzyskanie niepodległości były raczej niewielkie.

On nie poddawał się temu marazmowi. Jego twórczość żyła marzeniami o wolności, które odnajdował w literaturze. Dzięki ojcu sięgał do polskich romantyków, przede wszystkim po dzieła Słowackiego, które kształtowały jego spojrzenie na Polskę.

Na ile ukształtowały go wydarzenia z 1863 roku? Czy on coś pamiętał z powstania styczniowego?

Pewnie niewiele z niego jeszcze rozumiał, bo miał dopiero 9 lat. Ale wydaje mi się, że już wtedy przesiąkł atmosferą rodzinnego domu, w którym wszyscy byli zaangażowani w to, co się dzieje w Polsce, i w którym przeżywano kolejne etapy historii. Wprawdzie nikt z rodziny nie walczył w powstaniu styczniowym, ale powstańcy musieli być gdzieś w orbicie małego Jacka. Poza tym jako młody chłopak zetknął się z Adolfem Dygasińskim. Był on nauczycielem Malczewskiego, człowiekiem ważnym dla dalszego rozwoju artysty. Dygasiński  opowiadał swoim uczniom o wydarzeniach z 1863 roku. Musiało to wywrzeć na przyszłym malarzu duże wrażenie, gdyż później zinterpretował na obrazach te historie. Oczywiście zrobił to w sposób dla siebie charakterystyczny, obudowując skomplikowaną symboliką, którą nie zawsze do końca rozumiemy.  Ale pewne jest, że dzieła te miały przynosić nadzieję na to, że kiedyś ojczyzna będzie wolna.

Jednak oglądając jego syberyjski cykl obrazów, trudno wyobrazić sobie nadchodzącą wolność. Twarze zesłańców kompletnie na to nie wskazują.

Rzeczywiście, to wyjątkowy cykl nawiązujący do tego, co stało się po powstaniu styczniowym. Artysta, pokazując sybiraków, zaskoczył odbiorców swoich dzieł, bo nie przedstawił ich jako bohaterów walk, tylko jako zwykłych mężczyzn, przeżywających nieszczęście. Naturalizm ich portretów, cierpienie, jakie bije z ich twarzy, dają do dziś widzom szansę niemal fizycznego dotknięcia ich dramatu. Ich ból jest tu prawdziwy. Ale żeby trochę odczarować Jacka Malczewskiego, przypomnę listy, jakie pisał do przyjaciela, hrabiego Lanckorońskiego po namalowaniu tego syberyjskiego cyklu. Wspomina w nich, że musi wrócić szybko do Krakowa, bo ma mnóstwo zamówień na obrazy z sybirakami, którzy odbiorcom się podobają. Tylko powinien ich malować tak, żeby nie wyglądali na za bardzo umarłych. Jak widać, w pewnym momencie artysta zaczął myśleć o pieniądzach, a nie o historycznej prawdzie.

Ale w przypadku „Śmierci Ellenai” dramatyzm obrazu został zachowany w pełni.

Tak, to jest płótno ilustrujące „Anhellego” – poemat Juliusza Słowackiego, w którym bohater przemierza Syberię. Staje się ona miejscem fizycznej kaźni i duchowego upadku ludzi zesłanych do tego piekła na ziemi. Malczewski namalował kilka wersji „Śmierci Ellenai”, ale ta najbardziej znana, którą można oglądać w galerii Sztuki Polskiej XIX wieku w Sukiennicach, przedstawia piękną, złotowłosą kobietę leżącą w biednej, syberyjskiej chacie. W poemacie Słowackiego Ellenai umiera. Na płótnie Malczewskiego wygląda jakby zasnęła. Towarzyszący jej Anhelli jest załamany. Ten obraz zostaje w pamięci na długo, dzięki swojemu pięknu, ukrytemu choćby w rozbłyskach światła we włosach kobiety.

Wspomniałaś, że jest kilka wersji „Śmierci Ellenai”. Czym one się różnią?

Kilka lat później, na początku XX wieku Malczewski już jako dojrzały artysta wrócił do tego tematu, malując obraz o nieco odważniejszej perspektywie. Dzieło wiszące w Sukiennicach jest pod kątem kompozycji bardziej klasyczne, natomiast jego dwie późniejsze wersje wzorowane są na dziele mistrza renesansu Andrei Mantegny. Ellenai, tak jak Chrystus na obrazie włoskiego malarza „Opłakiwanie zmarłego Jezusa”, pokazywana jest tu od strony stóp. Dla Malczewskiego ważny jest tu oczywiście temat, ale podejmuje też wyzwanie malarskie, kompozycyjne, nie tylko po to, by wstrząsać odbiorcą, ale też żeby pokazać, jak sprawnym jest artystą.

„Śmierci Ellenai” jest najbardziej znanym przykładem fascynacji Malczewskiego literaturą romantyczną. Ale Mickiewicz czy Słowacki sprawili również, że zainteresował się polskim folklorem. Na jego płótnach nie brakuje rusałek, faunów, które znamy ze strof ówczesnych poetów. Czy sięganie po te ludowe motywy było dla malarza związane z poszukiwaniem tożsamości narodowej, z przygotowywaniem Polaków do życia w wolnym w przyszłości kraju?

Na pewno tak. Te obrazy powstały na przełomie XIX i XX wieku. On znał tę ludowość z lektur, z wykładów Dygasińskiego. Nie zapominajmy również, że w jego czasach panowały młodopolskie trendy, które bezpośrednio nawiązywały do tych motywów, czego świetnym przykładem jest choćby „Wesele” Stanisława Wyspiańskiego. Jego rusałki, fauny spotykają na drodze podkrakowskich pastuszków. To zestawienie dwóch różnych światów, realistycznego i fantastycznego pojawia się w całej jego twórczości. Czasami te rusałki są groźnymi strzygami, ale on je oswaja, pod jego pędzlem łagodnieją i przybierają rysy ślicznych dziewczyn. W tym zawarty jest ważny przekaz, że ta Polska z ludowych podań istnieje, jest piękna i to jej piękno stanowi o naszej tożsamości.

A jaka była według niego rola artysty w tych niepodległościowych dążeniach Polaków?

Temat odpowiedzialności twórcy wobec społeczeństwa był obecny w jego obrazach niemal od samego początku, od programowych dzieł, czyli „Melancholii”, „Błędnego koła”, przez całą serię płócien, na których pojawiają się chimery przynoszące malarzowi natchnienie, ale też prowokujące pytania, jak i co powinien malować. Najmocniej wybrzmiało to, kiedy jako rektor Akademii Sztuk Pięknych zwrócił się do studentów, podpowiadając im tematy, po które powinni sięgać.

Ale kiedy sam był studentem i jego profesor Jan Matejko starał mu się narzucić swoją wizję malarstwa historycznego, to Malczewski obrażony porzucił szkołę. Czy to nie było trochę tak, że obaj wielcy malarze chcieli przygotować Polaków najpierw do walki o niepodległość, a potem do życia w wolnym kraju? Tylko że każdy z nich robił to na swój własny sposób.

To było rzeczywiście podobne przygotowanie gruntu pod to, co miało się zdarzyć, ale pochodziło ono z różnych źródeł. Matejko czytał historię, starał się ją zrozumieć i pokazać na swoich obrazach, a Malczewski chciał malować to, co czuje. Choć innymi drogami, to efekt osiągali podobny – zmuszali widzów do zastanowienia się nad naszą przeszłością i dawali nadzieję na odrodzenie się państwowości.

A co stało się z twórczością Malczewskiego, gdy  nastała II Rzeczpospolita?

Zanim do tego doszło, w 1914 roku, gdy wybuchła I wojna światowa, namalował obraz „Polonia”, na którym symbolizująca ojczyznę kobieta ma za plecami koronę, jakby spadła jej ona z głowy, co jest nawiązaniem do zniewolenia kraju. Malarz klęczy przed nią, wyrażając tym swoją miłość i nadzieję, że kobieta zaraz ją założy. Z kolei „Polonia” z 1918 roku, znajdująca się w zbiorach Muzeum Narodowego w Kielcach, przedstawia kobietę już w koronie na głowie, którą przytrzymuje czarny welon. Za nią są widoczne zakrwawione stopy, które wyrwały się z kajdan. W 1918 roku mogłoby się wydawać, że Malczewski na fali radości z odzyskania niepodległości podda się powszechnej euforii. Na jego obrazach tego jednak nie widać. On patrzy z zadumą na to, co dzieje się w jego kraju i raczej trudno doszukać się tu choćby nuty optymizmu. Wtedy pojawiają się dzieła, na których jego wcześniejsi bohaterowie wracają do domów z Syberii. Na twarzach tych ludzi dawny ból zastępuje refleksja nad tym, co będzie dalej i co przyniesie nam ta wytęskniona niepodległość. Zresztą wtedy Malczewski jest już artystą wiekowym, wie, że nadchodzi nowe pokolenie twórców, więc zaczyna się na swoich obrazach żegnać z życiem i sztuką.

Zastanawiałam się, jak zinterpretować fakt, że na obrazie z 1918 roku Polonia ma twarz Marii Balowej, wielkiej miłości i muzy malarza. Czy twarz ukochanej kobiety jest wyobrażeniem wielkiego uczucia Malczewskiego do ojczyzny.

Na pewno. Choć symboliczne znaczenie może mieć tu owa odchodząca, zakrwawiona stopa. Może powinniśmy to tłumaczyć faktem, że już wtedy kochankowie ze sobą zerwali. Podobno Malczewski, nie mogąc w 1914 roku walczyć za ojczyznę, postanowił poświęcić dla niej miłość do kobiety i rozstać się z Marią. Dlatego postać Polonii zrywającej okowy może być rodzajem przeniesienia prywatnych uczuć w inną sferę miłości, miłości do Polski.